niedziela, 20 czerwca 2010

Zaufać Bożej Opatrzności…

“…Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkie potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.
Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy”… /z dzisiejszej Ewangelii/
Czytając dzisiejszy fragment Ewangelii uzmysłowiłem sobie, jak często my sami a także nasze otoczenie zupełnie nie stosujemy się do tych słów… zabiegamy dosłownie o wszystko, nieraz nawet na wyrost…, zapominając o tym, że Ojciec Nasz Niebieski wie najlepiej czego potrzebujemy, wystarczy tylko zaufać…
A patrząc już tak trochę żartobliwie, to sam pół dnia spędziłem na czymś zupełnie przeciwnym, a mianowicie planowałem i przygotowywałem pielgrzymkę parafialną, materiały, pomoce itp…to już nie długo, a ja nie lubie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę, lubie mieć wszystko na czas przygotowane…nie mogę się doczekać tego wyjazdu, dla mnie jest to czas szczególny, czas poznawania nowych miejsc, nieraz odkrywania na nowo tych już znanych…ale przede wszystkim czas wspólnego przebywania z pielgrzymami, w wielu przypadkach są to osoby które już ze mną pielgrzymuję 3 rok…wspaniali Ludzie…dla takich chwil, dla tych Ludzi warto się poświęcać.

niedziela, 13 czerwca 2010

po długiiiiim czasie…..

Chyba dopiero teraz tytuł bloga nabrał sensu :) , zakładając go miałem świadomość, że nie będę miał za dużo czasu żeby pisać…
Dużo się ostatnio dzieje…przede wszystkim żyję teraz końcem roku szkolnego, a że uczę w liceum ogólnokształcącym więc praca jest można powiedzieć z “dorosłymi” ludźmi, ostatnie zaliczenia, wystawianie ocen…jeszcze kilka dni i wakacje, odpoczynek od zajęć szkolnych, bo na parafii jesteśmy cały czas, ale i czas urlopu też będzie…
Jakiś czas temu miałem niesamowite doświadczenie spotkania z młodym człowiekiem który chciał odebrać sobie życie, jednak postanowił zapukać najpierw do moich drzwi…jestem przekonany, że w tym wszystkim napewno był Pan Bóg…długo z Nim rozmawiałem, jednak nie miałem pewności czy udało mi się Go przekonać do tego że Życie jest darem Boga, rozstalismy się…oddałem całkowicie tę sprawę Panu Bogu, prosiłem wiele osób o to żeby modliło się w intencji tego młodego człowieka, po południu zdarzył się “cud” ów młody człowiek wrócił, żeby podziękować, za rozmowe, modlitwe…to było jedno z piękniejszych doświadczeń kapłańskiej codzienności…