poniedziałek, 20 czerwca 2011

słowa które dodały mi otuchy...

W sobotę czytaliśmy następującą ewangelie: ..."Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one?
Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia?A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie o wiele pewniej was, małej wiary?Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkie potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy”.
O co ma się troszczyć, czy dam sobie radę? z kim będę pracował? jak będzie? jacy będą ludzie? nie oto w tym wszystkim chodzi, ważne aby głosić Chrystusa! oddaję to Bogu...
Chyba nie można usłyszeć lepszych słów otuchy w takiej sytuacji jakiej jestem teraz...oczywiście przeprowadzka na nową parafię nie jest tragedią, ale zawsze z nowością która nas czeka wiążą się niepokoje. A tu sam Pan Jezus daje takie słowa, więc czego mam się obawiać, czego lękać skoro sam mój Mistrz się o mnie zatroszczy i wie co jest dla mnie najlepsze... 
W dużej części jestem już popakowany, ale to jeszcze nie koniec, jeden plus takiej przeprowadzki to taki, że  znajdzie się trochę rzeczy które okazują się zupełnie nie potrzebne i można się ich pozbyć... :)
Ale póki co to muszę dograć do końca pielgrzymkę parafialną na którą wyruszamy w Boże Ciało...
ps. byłbym zapomniał, dziękuję wszystkim za życzenia urodzinowe, które napływają od samego rana...  

środa, 15 czerwca 2011

stało się...nowe miejsce, nowi ludzie ale ten sam Pan Jezus...

dzisiejszy dzień należy zaliczyć do "szalonych" dni :) po trzech latach pracy w parafii Miłosierdzia Bożego dostałem dekret o przeniesieniu na nową placówkę i co najdziwniejsze a nawet najśmieszniejsze trafiłem całkiem blisko bo "za miedze"... od 1 lipca 2011 będę pracował w parafii Chrystusa Odkupiciela Człowieka w Olsztynie. Muszę przyznać że nie myślałem, że zostanę w Olsztynie, nawet już się nastawiłem, że opuszczę to miasto, chociaż z żalem, przez myśl mi nawet nie przeszło że tu zostanę...i to tak nie daleko mojej "pierwszej miłości" :) tak, tak...miłości...bo parafia na Nagórkach pozostanie na zawsze w moim sercu jako ta "pierwsza miłość". Spotkałem tu tylu wspaniałych ludzi, że mam za co dziękować Bogu...
Ludzie się dziwią że tak szybko te zmiany następują, ma to swój sens, poznaje się kolejne parafie, specyfikę pracy itp. no i ta umiejętność niezwiązywania się z miejscem... nie jest łatwo, bo każdy z nas jest tylko człowiekiem, ale ja dostałem kolejny dar od Pana Boga, bo jeszcze póki co będę blisko tych, którzy są mi bliscy... :)
A nowa parafia...hmm...jest miejscem na którym chce mnie Jezus, tego jestem przekonany, o to się modliłem, żebym trafił tam gdzie będę mógł się uświęcać, i chyba tam tych możliwości mi nie zabraknie....i jeszcze jeden prezent... na plebanii jest kaplica z Najświętszym Sakramentem, czy może być coś piękniejszego niż Pan Jezus za ścianą mieszkania?
No tak i zapomniałbym o jeszcze jednym prezencie, bardzo miłym, wizyta zupełnie nie planowana mojego Przyjaciela, pomimo późnej godziny postanowił zjechać z trasy, żeby mnie odwiedzić...bezcenne!!!