poniedziałek, 11 lipca 2011

nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło...

w ostatnich dniach zeszłego tygodnia czytaliśmy w czytaniach o Józefie i jego braciach, szczególnie sobotnie czytanie (Rdz 49,29-33;50,15-26) skłoniło mnie do refleksji a mianowicie taka myśl mi przyszła, że nawet u Boga sprawdza się to powiedzenie że "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło"... ciekawe jest to, że ludzie tego nie zauważają, albo i nie chcą zauważać, tylko jak już wydarzy się coś złego to tylko "biadolą" o jaka to tragedia się wydarzyła, albo jacy to są biedni...w ogóle nie chcemy myśleć, że nawet w tych trudnych po ludzku nie do przyjęcia sprawach jest obecny Pan Bóg, i w każdym zdarzeniu nawet tym ciężko zrozumiałym dla nas jest zrządzenie Boże...
Chociażby historia Józefa Egipskiego, bracia sprzedali go, wyrządzając tym samym jemu wielką krzywdę, był umiłowanym synem ojca a bracia z zazdrości chcieli go nawet zabić, ale w ostateczności sprzedali go, później trafił do Egiptu a dalsze losy mogliśmy usłyszeć w zeszłym tygodniu w czasie czytań mszalnych a także jak ta historia się zakończyła...
Dla mnie osobiście jest to namacalne działanie Boga w naszym życiu, a także dowód na to, że nawet z największej tragedii Bóg potrafi wyciągnąć dobro, bo gdyby Józef nie trafił do Egiptu to później w czasie klęski jego rodzina by zginęła...cały czas zachwycam się nad aktualnością Słowa Bożego dziś, w naszych czasach...tylko, żebyśmy chcieli w to uwierzyć, chociaż może nie jest łatwo, że Bóg działa i w moim życiu... sam na własnej skórze się przekonałem nie raz, że gdy nawet wtedy gdy było trudno zawierzyłem się Bogu to nawet gdy poszło nie po mojej myśli to Pan dał mi tę łaskę, że pogodzenie się z wolą Bożą było łatwiejsze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz