sobota, 26 marca 2011

dobry Ojciec i...dwóch złych synów?

Jeden z najpiękniejszych fragmentów ewangelii czytaliśmy dziś w czasie liturgii. Przypowieść o Synu marnotrawnym, czy jak kto woli o miłosiernym Ojcu...
Dla mnie ta przypowieść to nic innego jak analogia sakramentu pojednania...
Ileż to razy w życiu "prosimy" naszego Ojca (czyt. Boga) o to, żeby nam dał co się nam "należy" nie patrząc czy jest to dobre czy nie, czy przyniesie mi w życiu jakąś korzyść czy też nie...i Bóg w swojej nieskończonej dobroci i bezinteresownej miłości odpowiada na nasz apel. My dostajemy co chcemy i wtedy zaczyna się droga odejścia a przynajmniej zbaczania z właściwej drogi, nasza pycha zostaje dopieszczona...w tej "wolności" dopuszczamy się różnych "zdrad" to są te nasze odejścia...Gdy dłużej taplamy się w tym "błocie" czujemy jak nam jest ciężko, zaczyna brakować stabilizacji, miotamy się duchowo i co? i wtedy najlepiej to byśmy znów wrócili do domu, do Ojca...ale nie...!!! bo co On sobie pomyśli, pewnie powie a widzisz!!! a nie ma nic bardziej mylniejszego, to tylko podszept złego...pojawia się myśl a może jednak skorzystałbym z sakramentu pokuty i pojednania...i ta właśnie myśl jest moim wkraczaniem na drogę do domu Ojca...owszem lęk na tym etapie drogi jeszcze jest, to jest normalne, ludzkie...idę dalej...klękam przy kratkach konfesjonału...to ten moment kiedy w oddali widzę czekającego na mnie Ojca, zaczynam biec, bo teraz jestem pewny, że On na mnie czeka...
Moment rozgrzeszenia i przeżycia w pełni Eucharystii to ten moment kiedy Ojciec przytula mnie do swojego serca i mówi mi..."jak dobrze, że wróciłeś...ja cały czas na Ciebie czekałem" dla tego momentu warto przełamać strach, lęk być może przed spowiedzią...
Dla mnie osobiście ta przypowieść jest czymś co podnosi mnie na duchu, dodaje sił gdy upadam...
A drugi syn, ten na pierwszy rzut oka niby dobry...to chyba tylko pozór...ileż musi być w nim nienawiści skoro czyni taki wyrzut Ojcu...zazdrość niszczy nas od środka...Ojciec zaprasza starszego syna do hojnego przebaczenia bratu...odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom...czy tak potrafie???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz