czwartek, 23 grudnia 2010

czas radości..., czasem smutku...?

dzień, jak co dzień, chociaż nie do końca, już jutro wigilia Bożego Narodzenia. rano wyjechałem do miasta na drobne zakupy, i pewnie bym jeszcze tak do południa pochodził po mieście, gdyby nie telefon od proboszcza i wezwanie do chorego z wiatykiem i namaszczeniem. Wróciłem z miasta, ubrałem się, wziąłem Najświętszy Sakrament, oleje i wyszedłem, jednak nie miałem świadomości co mnie czeka, jak dużo do myślenia da mi to spotkanie. Na miejscu zastałem mężczyznę w sile wieku, z rakiem mózgu, w sumie w stanie agonii, jednak na tyle miał jeszcze świadomości, że zdążył się wyspowiadać, przyjął Komunię św. i namaszczenie. Widok jednak był bardzo smutny, widać było, że odchodzi i gaśnie w oczach. Gdy wracałem do domu, na ulicach panował jak zwykle w tym czasie przedświątecznym gwar, zabieganie, ale i radość z nadchodzących dni świątecznych. Jednak uświadomiłem sobie żegnając się z rodziną opiekującą się swoim chorym mężem, ojcem że ten czas nie jest dla nich czasem radosnego oczekiwania na przyjście Zbawiciela, mają świadomość, że tracą kogoś bliskiego. To nie jest łatwe doświadczenie, tym bardziej, jeśli nie jesteśmy na to przygotowani. Jak bardzo bolesne musi być to doświadczenie...a my, żyjący z boku, nawet nie wiemy co się wokół nas dzieje, ktoś się rodzi i ktoś umiera. Dla jednych ten czas będzie czasem radości a jednocześnie ten sam czas dla innych będzie czasem żalu, łez...chociaż każdego z nas to czeka, żyjemy tak jak by to nas nie dotyczyło. Dziękuje Bogu, że w powołanie kapłańskie wpisane jest i takie doświadczenie, doświadczenie towarzyszenia umierającym , chorym. To uczy pokory i wartości życia. Jak często zdarza nam się narzekać na swoje małe choroby, dolegliwości gdzie może z boku, za ścianą ktoś naprawdę cierpi. a my zaślepieni swoimi sprawami nie potrafimy zauważyć cierpiącego Chrystusa w drugim człowieku.

1 komentarz:

  1. Pamiętam Święta Bożego Narodzenia sprzed 28 lat. Wtedy to w dniu 6 grudnia (w tradycyjne "Mikołajki") zginął w wypadku samochodowym mój zdrowy i w pełni sił tatuś.
    Od tamtej pory wszystkie święta były już inne.
    Radujmy się z każdej chwili, w której możemy cieszyć się drugim człowiekiem, bo ... ludzie tak szybko odchodzą! Stanowczo za szybko!

    OdpowiedzUsuń