poniedziałek, 15 listopada 2010

jak drobiazg może ucieszyć...

Niedziela, dzień pracy dla kapłana się zakończyła...w sumie może nie zmęczony ale też i nie wypoczęty... :) mieliśmy dziś gości w parafii, zespół muzyczny Misjonarzy Werbistów, dali czadu bracia, muszę powiedzieć że się wybawiłem nawet...wiem, że była to tylko namiastka tego co dzieję się na liturgii misyjnej ale i to było cudowne...
Jednak popołudnie okazało się jeszcze bardziej przyjemniejsze, odwiedził mnie mój Przyjaciel, który w Olsztynie jest tylko co kilka tygodni, niby nie ma w tym nic nadzwyczajnego, ale wiedząc że przyjechał na bardzo krótko, nawet nie myślałem, że uda nam się spotkać...i to jest właśnie ten drobiazg, który był najmilszym akcentem dnia dzisiejszego, który sprawił mi ogromną radość...bo nawet chwila spędzona w obecności bliskiej osoby, jest jak wieczność...

8 komentarzy:

  1. tak, Bóg lubi robić człowiekowi niespodzianki. i za to chwała Panu!!!!

    swoją drogą czułam się jak w cyrku na tej mszy...
    wydaje mi się to dużym nadużyciem. zwłaszcza ze nasza kultura jest zupełnie inna....

    OdpowiedzUsuń
  2. @lila: Modlitwa jest jeszcze wspanialsza w formie spiewu. Modlic mozna sie nie tylko slowami, ale takze tancem, gestem, uczynkami, pisaniem... Kazdy na wlasny sposob.

    OdpowiedzUsuń
  3. myślę, że nadużycie to nie było...to u nas tak jest że eucharystia to tylko praktycznie ograniczone, często niezbyt dokładnie wykonywane gesty wiernych, a chociażby w krajach misyjnych tam modlą się postawą ciała, tańcem, śpiewem i to jest piękne, nawet trochę zazdroszczę, że nasza liturgia jest aż tak uboga w tego typu modlitwę...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm jak dla mnie, to Msza była wystrzałowa, nie tylko dlatego że tak odmienna od tych codziennych, ale również dlatego że wymagała od wiernych zaangażowania i pewnego rodzaju spostrzegawczości i głębszego rozumienia Mszy. Ile to razy widziałam takich to przychodzących do kościoła i stojących jak biblijny słup soli, ni to nie odśpiewa, ni to nie odpowie, ni to nawet nie skinie głową na "znak pokoju" i czasami się zastanawiam po jaką cholerę przylazł. A w ubiegłą niedzielę można było zaobserwować niejako powiew świeżości w skostniały i sztywnym obrządku.
    Trzeba zauważyć, że Misjonarze chcieli zaszczepić w nas choć odrobinę radości, bezpretensjonalności i odwagi w wyrażaniu miłości, którą mają ludzie z południa. Borykają się z zupełnie innymi problemami niż my, im brakuje jedzenia, wody, medykamentów a nam wciąż tylko pieniędzy, pieniędzy, pieniędzy i czy ja wspominałam już o pieniądzach? Nie? No to jeszcze o pieniądzach.
    CDN...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego Msza katolicka w krajach afrykańskich, południowo amerykańskich i w Oceanii wygląda tak jak wygląda?
    Z punktu widzenia kulturoznawcy mogę powiedzieć, że dzieje się tak dlatego, że Misjonarze wyruszający w dzikie ostępy, o których cywilizacja europejska słyszała jeno z legend czy książek podróżniczych, często trafiają w miejsca, gdzie praktykowane są pogańskie formy religii (czy to fetyszyzm, czy manaizm, animizm, totemizm). Wiąże się to z przeróżnymi rytuałami, a te często zawierają elementy tańca, śpiewu, okrzyków, znaków, gestów. Misjonarze chcąc nawracać, nie mogą z dnia na dzień zabronić tym ludziom czy to tańca czy śpiewu, ale mogą te elementy włączyć do liturgii Mszy świętej, dlatego katolicyzm staje się im bardziej przyjazny. Nie dość, że nie muszą już zabijać dla Boga, aby Go obłaskawić, bo ich kocha, to jeszcze mogą i tańczyć, i śpiewać, i klaskać na chwałę Boga.
    Dla innych kultur czy religii, zachowania europejskiego katolika mogą się wydawać absurdalne, bo po co iść do świątyni z koszykiem jedzenia? Czy to jakaś doroczne targi jadła? Albo z kawałkiem chwastów? Ocieplanie świątyni przed zimą? Lub posypywanie popiołem głów? Ma poprawić porost włosów? Myt doskonale wiemy dlaczego tak się dzieje, bo jesteśmy wtajemniczeni w cały ceremoniał, ale dla ludzi dopiero się uczących miłosierdzia Boga, jest to nawał informacji. Trzeba im "tłumaczyć" Go pojęciami, które są im już znajome. Tym większy szacunek żywię do Misjonarzy, oby Bóg miał ich w swojej opiece :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W niedzielę było super w naszym Sanktuarium! :-)
    A kto powiedział, że Bóg jest ponury???
    Bóg stworzył tak piękny świat, żeby cieszyć nasze oczy i duszę, bo nas kocha!
    Jestem pewna, że tego dnia całe Niebo wraz z Aniołami podrygiwało w rytmie śpiewanych u nas pieśni przez Misjonarzy! :-)
    Ja tego dnia byłam w kościele aż 4 razy, żeby nasycić się tym śpiewem na Bożą chwałę! A dopiero na czwartej mszy świętej zamknęłam oczy i oddałam się modlitwie, która w rytm słyszanej muzyki pędziła do Nieba chyba jeszcze szybciej niż zawsze! Alleluja! Bóg jest MIŁOŚCIĄ pełną Bożej radości!!!
    Pozdrawiam wszystkich poważnych! :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaaa... Dzięki za filmik!!! Teraz ożna sobie przypominać, jak chłopaki dali czadu! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Co to za czad!?
    To, co oglądaliśmy w niedzielę w wykonaniu Misjonarzy z Pieniężna brzmiało jak delikatne mruczanki na dobranoc, w porównaniu do tego, co zobaczyłam w internecie.
    Była to msza święta w jakimś afrykańskim kraju.
    Kościół mieli piękny, przestronny i wypełniony po brzegi miejscowymi wiernymi. Śpiewali głośno z całych sił, wystawiając białe zęby w uśmiechu i cały czas pląsali do rytmicznej,dzikiej muzyki, klaszcząc w dłonie.
    Pierwsza moja myśl była taka, że oni w tym roztańczeniu, przypominającym bardziej karnawał w Rio niż modlitwy, wskoczą zaraz do Ołtarza i zadepczą Kapłana.
    Ale Kapłan, pewnie Europejczyk, stał niewzruszony jak posąg i modlił się.
    Widocznie już przywykł do takiej modlitwy gorących serc...
    :-)

    OdpowiedzUsuń