poniedziałek, 1 listopada 2010

‎"NIE LĘKAJCIE SIĘ BYĆ ŚWIĘTYMI !" JP II

1 listopada chyba za bardzo się nam "wbił" w świadomość jako dzień smutny, melancholijny, pełen zadumy...i po części tak jest z tej racji że wtedy kiedy rzeczywiście wspominamy naszych bliskich zmarłych to już jesteśmy w pracy i mało się myśli o tym...
I tak już się utarło, że w tym z jednej strony radosnym dniu kiedy obchodzimy Uroczystość Wszystkich Świętych, tych których Kościół wyniósł do chwały ołtarzy ale i tych którzy są takimi "cichymi" świętymi i którzy się cieszą oglądaniem Boga, jednocześnie udając się na groby naszych bliskich tak jakby kumulujemy tajemnicę tych dwóch dni w jeden...
Jan Paweł II w jednej ze swoich homilii będąc w Polsce, powiedział do nas "Nie lękajcie się być świętymi!" dla nie jednego śmiertelnika wydaje się to być wielką abstrakcją, w dodatku nigdy nie osiągalną...dlaczego???
Pewnie, gdy wpatrujemy się w Świętych, którzy są kanonizowani, beatyfikowani to nas może przerazić, jak ja mogę taki być ze swoimi wadami, słabościami....ale za rzadko wczytujemy się w życiorysy tych świętych a wtedy byśmy zobaczyli, że niejednokrotnie było tak, że różnie wyglądało ich życie. Pierwsze co nasuwa się od razu postać św. Augustyna, jego życie... do momentu wymodlonego przez matkę nawrócenia aż po zdanie: "Niespokojne jest serce moje, dopóki w Tobie nie spocznie."
Tak, tak ja też mogę być świętym, tylko muszę tego pragnąć. W Piśmie Świętym też znajdziemy zachętę... 

„Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty!” (Kpł 19, 2)

Dlaczego się tak bardzo tego boimy? a może wstydzimy? tak mało o tym mówimy...pragnę być święty, pragnę do tego dążyć, chociaż mam świadomość moich słabości, ale przecież każdy je ma...
Świętość nie jest zarezerwowana dla księdza, osoby konsekrowanej ale także dla męża, żony, ojca, matki itd...nawet w ostatnich czasach mamy tego wspaniałe przykłady ( św. Joanna Beretta Mola )
Świętym być tzn. płynąć pod prąd...pod prąd dzisiejszego świata, nie jest to łatwe, chociażby nawet ze względu na silne "wiry" ale można. Dlatego wytężając siły każdego dnia nie lękam się starać dążyć do świętości...by móc kiedyś powiedzieć: niespokojne było moje serce, dopóki nie spoczęło w Tobie mój Boże...

ps. wielką pomocą w drodze do świętości jest posiadanie świętych Przyjaciół, chociażby swojego świętego Patrona, może warto nawiązać taką relację, jeśli jeszcze tego nie zrobiłem? :)

9 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się to, co Ksiądz napisał o świętych. Ja mam taką naturę, że jak coś nowego się dowiem o sprawach Bożych, to natychmiast wprowadzam to w czyn. Mam tu na myśli słowa o możliwości zaprzyjaźnienia się ze swoim Patronem.
    Zabrzmiało to tak zachęcająco, że zapragnęłam nawiązać duchową przyjaźń z moim Patronem, a raczej Patronką.
    I co?
    Ja chyba nie mam Patronki! Przejrzałam wszystkie moje książki o świętych i niestety nie znalazłam żadnej świętej Danuty!
    Jest mi teraz smutno...

    OdpowiedzUsuń
  2. a imię z bierzmowania? to też patronka...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale niespodzianka!
    Teraz to już chyba utonę w szczęściu!
    Moje imię z bierzmowania brzmi Maria.
    To jednak mam Patronkę i do tego samą Królową Niebios!
    Alleluja!

    OdpowiedzUsuń
  4. podczas pewnej modlitwy pojawiło się w moim sercu pragnienie: "Nie chce być doskonała, chcę być święta".
    I od tej chwili zrozumiałam, że w świętości nie chodzi o to, aby być bezgrzesznym (bo to niewykonalne). Nie chodzi też o to, by czynić nie wiadomo jakie rzeczy...
    ale chodzi o to, aby być sobą, i nie kombinować...
    a przede wszystkim trzeba chcieć!!!!

    Proszę cię Panie, nie chcę być doskonała, chcę być święta".Amen

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie, czasami ludzie nie chcą być świętymi, bo po prostu nie ma to materialnego wydźwięku, bo jest mało zyskowne z punktu widzenia życia doczesnego. Ale też są ludzie, którzy nie wierzą w to, że mogą być świętymi, bo nie są idealni. I mało kto w świętość postrzega jako walkę ze swoimi słabościami, pokusami. Ja zaobserwowałam u siebie niezwykły fenomen, mianowicie: postanowiłam, że będę w każdy piątek zachowywać ścisły post tylko chleb i woda na znak łączenia się z tymi, którzy nawet chleba i wody nie mają na co dzień. Nie jestem osobą, która ma ogromny apetyt i szczególnie wysublimowany gust kulinarny, więc w moim mniemaniu z mojej strony to wyrzeczenie wypadało raczej blado, liczyła się tylko intencja. Ale to, co się dzieje ze mną w każdy piątek, jest niesamowite, ileż wtedy myśli nachodzi, ileż pokus by złamać post, aż się wręcz czuje to fizycznie. I chyba właśnie w takich momentach jesteśmy bliżej świętości, kiedy z pomocą Boga udaje nam się unikać złego.
    I jeśli jeszcze chodzi o świętych,a raczej stawanie się nimi, to co napiszę jest raczej moim punktem widzenia i proszę skorygować moją wypowiedź jeśli palnę jakąś bzdurę. Do niedawna myślałam, (a raczej nie myślałam, bo się nad tym nie zastanawiałam) że świętymi są tylko święci, którzy zostali wyniesieni na ołtarze przez papieży. No ale zastanawiając się nad tym później, doszłam do wniosku, że to przecież i tak Bóg decyduje, kto zasłużył na oglądanie Go w niebie choć być może nie miał stygmatów, nie uzdrawiał, nie bilokował, po prostu sobie żył zwyczajnym życiem i nie było możliwości, by ktokolwiek na niego zwrócił uwagę, po czym wyniósł go do rangi świętego.
    Na koniec mogę polecić lekturę autorstwa Thomasa J. Craughwell'a pt.: "Święci nie - święci" o żywotach tych, których do pewnego momentu życie ziemskie wcale nie zapowiadało, że staną się świętymi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moją codzienną lekturą jest czytanie o życiu jakiegoś Świętego, gdyż dla mnie są Oni dowodem na istnienie Boga.
    Po niewyobrażalnym heroiźmie Świętych widać, że tylko z Bożą pomocą mogli Oni osiągnąć swoją świętość.
    Podziwiam ich i zawsze ich proszę o modlitwę za Kościół Pielgrzymujący, za nawrócenie grzeszników i za wypełnianie się woli Bożej na ziemi.
    Ale żeby być świętym, to trzeba być bardzo odważnym!
    Ja bym się bała!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydaje mi się, że do końca tak nie jest że to Bóg będzie decydował o tym kto zasłuży na oglądanie Go...
    Pod wieczór naszego życia będziemy sądzeni z miłości” – przypomina nam św. Jan od Krzyża (Sentencje, 64). Kiedyś na rekolekcjach słyszałem, że na sądzie to my będziemy opowiadać się czy wybieramy Miłość czy to co się jej sprzeciwia...
    Bardzo podoba mi się stwierdzenie, że "świętość to walka ze swoimi słabościami, pokusami" tak właśnie jest, mamy przecież przykłady tego w życiu wielu świętych, to jak się opierali grzechowi, pokusom...
    I jeszcze ostatnia kwestia...której Tajemnicę obchodziliśmy właśnie wczoraj...otóż ta wczorajsza uroczystość w dużej mierze jest właśnie ku czci tych nie wyniesionych na ołtarze świętych, (ale nie tylko)bo każdy święty wyniesiony na ołtarze ma swoje własne wspomnienie, a Ci święci "cisi" jak ja to mówie, nie znani, nie mają takiej swojej uroczystości, dlatego właśnie w taką uroczystość wspominamy tych wszystkich świętych, może wśród nich jest nasza babcia, dziadek, mama, tata, brat, siostra, sąsiad, znajomy???...

    OdpowiedzUsuń
  8. Pani Danuto, kto kocha Jezusa musi dążyć do świętości, pomimo swoich słabości, grzechów itp...dążenie to nie bycie świętym, do tego zmierzamy przecież.ODWAGI!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wreszcie zrozumiałam świętość!
    Ja czytam o wielkich świętych.
    Ale nie mam się czego bać, bo mi taka świętość nie grozi, gdyż Oni byli wielcy!
    A ja chcę być najcichsza i najpokorniejszego serca, taka najmniejsza z najmniejszych, żeby nie było mnie widać, ale żeby całe moje życie było jednym wielkim wielbieniem Boga!

    OdpowiedzUsuń